Ach, te Basiulkowe książeczki. Basia to była jedna z pierwszych serii, które pokochały moje dzieci. Wtedy jeszcze bez sztywnych okładek i raczej dla starszaków, ale historyjki i tak wchodziły gładko, jak nóż w masełko. Byliśmy wówczas stałymi bywalcami bibliotek miejskich, dziś jednak nabywamy namiętnie każdą kolejną Basię, która tylko się pojawi. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej.
Basia Franek i pielucha – nowość od Egmont, recenzja
Jeśli szukacie książki, która może Wam jakoś pomóc w odpieluchowaniu Waszego malucha, to jest to właśnie propozycja dla Was. Franek chciał być jak tata. Nie chciał już być małym dziudziusiem, który siusia w pieluchę. On chciał siusiać jak dorośli, NA STOJĄCO. To też pewnego dnia zrzucił to, co mu dyndało na pupie i postanowił samodzielnie rozpocząć nową przygodę.
Oczywiście nie wszystko poszło po jego myśli, ale przecież na tym polega nauka. Zawsze uczymy się na błędach. Nikt na niego nie krzyczał, wręcz przeciwnie. Wszyscy mu kibicowali! A mama była z niego naprawdę dumna!
Basia Franek i samochody – Egmont, recenzja
To kolejna, krótka opowiastka o Franku i jego Siostrzyczce, Basi. Franek jest jeszcze malutki i choć jest też bardzo rezolutny, to jednak nie wszystko potrafi zrobić zupełnie sam. Ale od tego ma przecież Basię, bo świetnie jest być młodszym bratem. Razem bawią się w strażaków. Basia imituje pożar, a Franek dzielnie go gasi. A później chwyta za auto karetki pogotowia i śmiga szybko na ratunek Miśka Ździśka, którym już zaopiekowała się pani doktor Basia.
Franek jako policjant gani Basię za przechodzenie przez jezdnię nie tam, gdzie wolno, a później organizuje z Basią wyścigi – oczywiście wyścigówkami. Książeczka w piękny sposób pokazuje, jak cudowne mogą być relacje rodzeństwa i sugeruje dziecku, że wspólna zabawa to może być coś naprawdę fantastycznego.
cała seria jest świetna 🙂
śmieszne te ksiązeczki