Już jakiś czas temu dostaliśmy pakę z wakacyjnymi nowościami od Babaryba. Przerobliśmy wszystkie książeczki wielokrotnie, ale jakoś nie było czasu o nich napisać. Morze.. wieś..i pierdyliard innych, wakacyjnych atrakcji – sami rozumiecie 😉
Babaryba – książeczki obrazkowe pięknie ilustrowane
„Nie ma jak w domu” i „Nasze miasteczko” to teoretycznie nie są książki dla moich Chłopaków. TEORETYCZNIE, bo to, że mają 7 i 9 lat wcale nie przeszkadza w tym, żeby chwytali po nie przynajmniej raz dziennie. Poszukiwanie ukrytych elementów, ich liczenie, tworzenie historii na podstawie obrazków to super zabawa ZAWSZE, niezależnie od wieku.
Obrazki są piękne! Trudno rzecz inaczej. Sama też je oglądam z wielką przyjemnością. Książeczki kartonowe, wielkoformatowe, wypełnione po brzegi tą obrazkową treścią. Historia z jednej jest iście miejsca, druga za to zabiera małego „czytelnika do domu. Wszędzie masa szczegółów. Nowych przedmiotów czy czynności do nazwania. Istna szkoła życia, zamknięta w dwóch książkach!
Nowości Babaryba – Ohyda. Mała księga obrzydliwości
Ta książka, to jest coś! U nas temat kup, bączków, pierdów, katarów i innych obrzydliwości jest na porządku dziennym. Tytuł zdziwił moje Pierduśniki, ale czytać kazali mi od razu.
Temat wszelkich obrzydliwości jest tutaj rozwinięty chyba maksymalnie 🙂 Obrazki robią robotę, ale tekst je zdecydowanie dopełnia. Ja o rodzajach kup, ślinieniu się czy dłubaniu w nosie albo siuśkach czytałam raczej niechętnie, ale gdy widziałam ile to frajdy sprawia tym moim Łobuzom, sama się wciągnęłam 🙂
To naprawdę fajna lektura. Dzieciaki bawią się przy niej do łez, a przy okazji zaznajamiają się z przecież niezwykle ważną mimo wszystko wiedzą. Przynajmniej sama nie musiałam już im o tym wszystkim opowiadać 😉
Nowości Babaryba – Turlututu. W krainie Ogra
Jeśli nie znacie tej serii książeczek to naprawdę radzę Wam to zmienić. Wierzcie lub nie, ale mój siedmiolatek, który nie znosi literek (kocha książki, ale to ja muszę mu je czytać) z Turlututu za kumplował się tak bardzo, że nie pozwala mi tych książek dotykać, serio! Czyta sobie sam, sam wykonuje zadania, a gdy dojdzie do końca, wraca do początku, i tak w kółko. Przyznam, że ja też uwielbiam te książeczki interaktywne. BA! Nawet mam w planie wydać własną tego typu. Gdyby nie Turlutu pewnie nawet nie wiedziałabym o istnieniu takich cudowności.
A młody tutaj czasem coś wciska, czasem dmucha, innym razem obraca. Jeszcze innym musi wypowiedzieć czarodziejskie zaklęcie albo wpisać tajemniczy kod.
Zostaw odpowiedź
Zobacz komentarze