Są takie książki, którymi zachwycają się nawet dzieci po 30stce. I nawet wtedy, gdy teoretycznie lektura jest przeznaczona dla chłopców, a one są dziewczynkami. Wydawnictwo Olesiejuk znamy już naprawdę długo. Zawsze gdy wybieramy się do Biedronki książki od nich wypełniają pół koszyka. Bo zawsze znajdzie się coś ciekawego. Tym razem trafiliśmy na „Pracowite maszyny”. A co tak bardzo nas w tej książce zachwyciło?
Pracowite maszyny od środka
Jestem dzieckiem Z GOSPODARSTWA. Zawsze kiedy koledzy ze szkoły biegali brzegiem morza lub chodzili na spacery górskimi szlakami w trakcie wakacji, ja obserwowałam jak pracują pracowite maszyny mojego taty. Wiedziałam, który kombajn służy do koszenia zboża, a który w czasie wykopków przyda się do wydobywania ziemniaków.
Nie jeden raz siedziałam w traktorze, a czasami nawet mogłam nim podjechać kawałek, kiedy zwoziliśmy snopki ze słomą by ułożyć je później w stodole. Dla mnie, te wszystkie pracowite maszyny to była codzienność, ale dla moich kolegów WIELKA ATRAKCJA. Niepotrzebnie przejmowałam się tym, że moje wypracowanie o wakacjach nikogo nie zainteresuje. Zawsze okazywało się, że wdrapywanie się na śnieżkę, czy pływanie całymi dniami w morzu było mniej ciekawe, niż łapanie pasikoników na skoszonej łące czy budowanie „igloo” ze snopków siana, albo „nurkowanie” w zbożu.
Kiedy wzięłam do ręki tę książkę..
Trochę cofnęłam się w czasie! Zaskoczeniem było dla mnie to, że pokazano nie tylko te maszyny, które można spotkać w każdym mieście podczas remontu dróg, czy budowania mostów, ale również traktory, kombajny, czy maszyny do uprawiania gleby.
Nigdy nie rozumiałam, dlaczego we wszystkich książkach się je pomija. Wiadomo, że karetka pogotowia czy straż pożarna to ważne pojazdy, ale koparka pomykająca ulicą miasta nie jest ważniejsza od traktora. To te wiejskie maszyny pomagają rolnikom w sianiu, a później też zebraniu plonów. To dzięki nim mamy co jeść!
Książka podzielona jest na 4 główne działy
W każdym z nich przedstawiono inne, pracowite maszyny. Pierwszy dział to KOPARKI. I tutaj pewnie zaświeci się oko większości chłopców. Drugi, to pojazdy ratunkowe – przyznać mi się, ile z Waszych dzieci marzy o tym, żeby zostać strażakiem, lub policjantem?
Następnie przychodzi pora na ciągniki i całą tę rolniczą brygadę. No i na koniec – ciężarówki.
To bardzo ogólne streszczenie tego, co znajdziemy w książeczce, bo tych pojazdów są naprawdę dziesiątki. Przepiękne ilustracje zachęcają do przeglądania, a niewielka ilość tekstu jest w stanie przemycić naprawdę sporo ciekawostek.
Teoretycznie książeczka jest przeznaczona dla dzieci od 5 lat wzwyż, ale my testowaliśmy na trzylatku i świetnie się sprawdziła. Do tego ma twardą oprawę a na okładce odrobinę brokatu. Ja wiem, że ona jest do oglądania.. ale nie mogę się oprzeć tym sensorycznym doświadczeniom, które przynosi mi „smeranie” okładki dłonią. Masaż! Serio!
Książeczka kupiona dla synka. A okazało się, że równie mocno zainteresowała się nią córeczka 🙂 Więc pozytywne zaskoczenie i to chyba najlepsza recenzja jaką mogę dać tej pozycji 🙂